Patchwork dla Dulusia, to jedno z moich największych"dzieł".
Oto on:
A tak wygląda nad łóżeczkiem:
Patchwork powstawał od sierpnia do listopada, po kawałku, głównie
wieczorami i nocami, jak Duluś pozwolił. Pomysł
pojawił się przypadkowo, a że nigdzie nie znalazłam podobnej pracy, nie
wiedziałam co z tego wyjdzie i czy w ogóle wyjdzie. Chciałam
coś fajnego zawiesić Wojtusiowi nad łóżeczkiem, coś kolorowego, a
jednocześnie edukacyjnego. Wcześniej zrobiłam na szydełku sówki, które
Wojtusiowi bardzo się spodobały, tarmosił je, zjadał, ciągnął i miał
przy tym wiele radochy. Szukając w internecie inspiracji natknęłam się
na szydełkowe zwierzaczki. A jest ich cała masa, przeróżne!
Postanowiłam, że zrobię zwierzątka na magnesy, Wojtuś będzie sobie je
zdejmował według uznania i będziemy przy tym uczyć się kolorów i nazw
zwierzątek. Jest jeszcze jeden duży plus - mama dłużej rano pośpi, gdy
Wojciu zajmie się "obrabianiem" zwierzątek. Gdy już zrobiłam kilka
zwierzątek powstał pomysł, żeby to był obrazek 3D, taki żeby pociągnąć
za ucho, nogę, ogonek, skrzydełko. I w końcu powstało takie cudo! Może
nie
powinnam sama siebie chwalić , ale powiem nieskromnie, że strasznie mi
się efekt końcowy podoba. W rzeczywistości patchwork wygląda jeszcze
lepiej. A co najważniejsze - Wojtuś też go uwielbia.
Tak
powstawały po kolei zwierzątka, drzewka, ciuchcia, autka, w większości
metodą prób i błędów. Oczywiście korzystałam z inspiracji w internecie,
ale schematy nie zawsze były dostępne, sama próbowałam stworzyć coś
podobnego, coś zmodyfikować, coś dodać. Efekty? Oto one:
Cuuuuudeeeeńka!!!!Te zwierzątka są jak żywe!Piękne!Trzeba mieć niezwykłe zdolności,żeby tworzyć takie cudeńka!PODZIWIAM!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Hala.