czwartek, 10 listopada 2016

Sznurkowe kosze

Sznurkowe kosze - mamy ich w domu duuużo: na zabawki, na klocki, na włóczki, na klamerki, na spinki, na rozmaite drobiazgi... Są większe i mniejsze, i całkiem malutkie.
Pierwszy kosz powstał po długich poszukiwaniach czegoś dla Wojtusia, czegoś , do czego można wrzucić  zabawki,  co można dać mu do łóżeczka,  czym się nie skaleczy, po czym nie zacznie się wspinać. Szukałam, szukałam, nie znalazłam nic, co mogłabym kupić, ale za to coś, co mogłabym zrobić. Następnego dnia przyszły  sznurki bawełniane, grube szydełko miałam i cóż ... spróbowałam. Pierwszy kosz wyszedł  trochę koślawy, był za duży, za szeroki i nie trzymał formy, ale sprawdził się idealnie. Kolejne były coraz lepsze. Pojawiły się ozdobne serduszka ( serduszko to już chyba mój znak firmowy), nowe kolory.

 

Drogie Mamy, oto sposób jak sobie rano dłużej pospać! Miałam takie kosze trzy, w każdym inny zestaw zabawek, drobiazgów - piłeczka, maskotka, kalkulator, samochodzik itd... różnorodność drobiazgów, oczywiście bezpiecznych dla maleństwa. Drobiazgów, żeby mały spryciarz nie urządził piramidy do wspinania, ale również ze względu na ilość - każdą rzecz trzeba obejrzeć, pomacać, posmakować, no i ostatecznie wyrzucić.  Każdego dnia dawałam do łóżeczka inny zestaw, bo wiadomo ten sam szybko się nudzi. I miałam 45 minut dla siebie. Potem trzeba było tylko posprzątać, bo drobiazgi po obejrzeniu lądowały w drugim końcu łóżeczka albo (o wiele częściej) poza nim. Ale co tam 5-minutowe porządkowanie w porównaniu z 45 minutami rano dla siebie?


 Tak mi się spodobało robienie koszyczków, że na Święta od Gwiazdora większość rodziny i znajomych dostała koszyczki . Kurier tylko dowoził  paczki ze sznurkami :) Te tutaj, to oczywiście nie wszystkie, już sama nie wiem ile ich narobiłam, ale z pewnością duuuużo. I ciągle robię, teraz już na prezenty albo na zamówienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz