Pierwszy kosz powstał po długich poszukiwaniach czegoś dla Wojtusia, czegoś , do czego można wrzucić zabawki, co można dać mu do łóżeczka, czym się nie skaleczy, po czym nie zacznie się wspinać. Szukałam, szukałam, nie znalazłam nic, co mogłabym kupić, ale za to coś, co mogłabym zrobić. Następnego dnia przyszły sznurki bawełniane, grube szydełko miałam i cóż ... spróbowałam. Pierwszy kosz wyszedł trochę koślawy, był za duży, za szeroki i nie trzymał formy, ale sprawdził się idealnie. Kolejne były coraz lepsze. Pojawiły się ozdobne serduszka ( serduszko to już chyba mój znak firmowy), nowe kolory.
Tak mi się spodobało robienie koszyczków, że na Święta od Gwiazdora większość rodziny i znajomych dostała koszyczki . Kurier tylko dowoził paczki ze sznurkami :) Te tutaj, to oczywiście nie wszystkie, już sama nie wiem ile ich narobiłam, ale z pewnością duuuużo. I ciągle robię, teraz już na prezenty albo na zamówienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz