Lisia? Bo jak nazwać lisiczkę o tak zalotnej mordce? I lisiczka została Lisią.
Patrzę na moje zasoby włóczek - pomarańczowa, co z niej zrobić? No albo wiewiórkę , albo liska. Padło na liska, ale bez przekonania. Szukałam , szukałam, nie znalazłam powalającego wzoru, podpatrzyłam trochę z jednego, trochę z innego, narysowałam śmiesznego liska i w sumie robiłam "na oko" (wzór na szczęście zapisany). Efekt mile mnie zaskoczył. Od razu Lisia stała się moją ulubienicą. Jeszcze te rzęsy i wąsy... Uśmiecham się pod nosem, gdy na nią patrzę, jest słodka.
A Wojtuś? Wojtuś wziął Lisię w objęcia, przytulił, dał buziaka i pobiegł do swojego pokoju, pokazał Lisi łóżeczko, pokazał jej Dadu 1 i Dadu 2 (czyli króliczki w łóżeczku) , a potem położył w wiklinowym koszyku, poprawił, żeby jej było wygodnie i pomachał "pa pa". Lisia miała dzisiaj sesję zdjęciową.
A oto Lisia:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz